Międzynarodowe Centrum Ewangelizacji "Marianum" Carlsberg
Czy chcesz być szczęśliwy? To bardzo ważne pytanie, które każdy powinien sobie zadać. Bo jeśli ktoś nie chce być szczęśliwy, to nikogo nie można uszczęśliwić na siłę. Gdy ktoś chce być szczęśliwy, to jest możliwe szczęście pełniejsze, lepsze, piękniejsze. Dzisiejsza aklamacja przed ewangelią pokazuje nam tę drogę do osiągnięcia szczęścia trwałego. Szczęście, które tu i teraz już ma swoje odbicie, swoje doświadczenie rzeczywiste, piękne, trwałe, dobre szczęście, a równocześnie pokazuje, że nie jest to szczęście na krótką chwilę, ale jest obietnicą szczęścia jeszcze pełniejszego, które trwa wiecznie i do którego jesteśmy zaproszeni.
W aklamacji słyszeliśmy słowa: „Błogosławieni, którzy w sercu dobrym i szlachetnym zatrzymują słowo Boże i wydają owoc dzięki swojej wytrwałości”. Może ktoś powie: ja chcę być szczęśliwy, a nie błogosławiony. Jeśli sięgniemy do źródłosłowu w języku greckim, to słowo oznacza zarówno szczęście jak i błogosławieństwo. Pokazuje nam, że to szczęście ma swoje źródło w Bogu. Szczęście trwałe, pełne, może zagościć w twoim sercu, w twoim życiu, może cię wypełniać, przemienić – jeśli chcesz. Bóg nie uszczęśliwia nikogo na siłę. Nie ma zbawienia czy szczęścia na siłę. Bóg pyta: czy chcesz być szczęśliwy? Jeśli chcesz, mogę cię obdarzyć szczęściem trwałym i pełnym.
Jakie są warunki drogi do szczęścia? Serce dobre i szlachetne. Co to znaczy? Kiedy myślimy o sercu to zazwyczaj myślimy o świecie emocji, i tu popełniamy pomyłkę, bo źle interpretujemy słowo Boże, gdyż prawdziwy Hebrajczyk, kiedy się wzruszył, to „poruszały się jego nerki”, natomiast, gdy coś podejmował w sposób przemyślany i zdecydowany, to podejmował to „z całego serca”. Kiedy więc słyszymy o sercu dobrym i szlachetnym w tym wezwaniu, to znaczy, że chodzi o rozum i wolę. Chodzi o to, żeby myślenie było myśleniem prawym i żeby być człowiekiem sumienia. Być człowiekiem prawym to znaczy najpierw używać rozumu, myśleć, bo myślenie jest czymś podstawowym. Słowo Boże zachęca do tego, np. mówi: Nie bądź głupi, bo „Głupi w swoim sercu mówi: nie ma Boga” (por. Ps 53, 2) . Gdy używasz rozumu, czyli nie działasz w sposób nierozsądny, wtedy myślenie, rozum, którym obdarzył nas Bóg, prowadzi do uznania, rozpoznania istnienia Boga i otwarcia się na Jego łaskę i działanie.
W drodze do szczęścia trzeba zadać sobie pytanie, czy moje serce, moje myślenie jest prawe i czy jestem człowiekiem sumienia. Co to znaczy być człowiekiem sumienia? Sumienie to głos wewnętrzny, który Bóg daje każdemu, który zachęca wewnętrznie, żeby poszukiwać dobra i za tym dobrem iść i wprowadzać w praktykę swojego życia. Równocześnie szlachetne, dobrze ukształtowane i prawidłowe sumienie zachęca, żeby zło odrzucać, pomaga rozpoznawać zło i dobro moralne. Ten wewnętrzny głos zachęca do przyjmowania moralnego dobra.
Jeśli idziemy słuchając głosu sumienia, wtedy nasze serce szlachetnieje. Jeśli ten głos sumienia zagłuszamy albo wewnętrznie zniekształcamy, wtedy serce staje się sercem zdeprawowanym, zniekształconym, przestaje być sercem szlachetnym.
Droga do szczęścia polega na używaniu rozumu i trosce o życie według swojego sumienia. Tam, gdzie rezygnujemy z rozumności i nie reagujemy na głos naszego sumienia, odchodzimy od drogi szczęścia.
Byłoby mniej skarg na trudne życie, gdyby człowiek decydował się pójść za głosem sumienia. Ten głos pomaga odnaleźć to, co jest zgodne z moją naturą, którą złożył we mnie Bóg, z moją naturą stworzenia, które zostało ukształtowane przez kochającego Boga.
Bóg jest więc pierwszym źródłem i gwarantem szczęścia, ale przychodząc do naszej wolnej woli i naszej rozumności apeluje, odwołuje się do tych dwóch podstawowych darów. Bóg traktuje człowieka jako stworzenie rozumne i wolne, dlatego szczęście, które chce dać, które chce, żeby zagościło w naszym wnętrzu, jest propozycją ze strony Boga. Boża propozycja jest trwała, jest ciągle przed tobą, ale niestety nie każdy to rozpoznaje i podejmuje.
Bóg pokazuje jeszcze dalsze kroki na drodze do szczęścia. Gdy kształtujemy nasze sumienie, Bóg pokazuje, że Jego słowo jest narzędziem, platformą, środkiem, poprzez który chce nam przekazywać swoje szczęście. Bóg mówi swoje słowo, ale potrzeba je rozpoznać i otworzyć się na nie. Jest to słowo akceptacji, miłości, korekty i dlatego bardzo ważna jest postawa słuchania Bożego Słowa. Jeśli chcemy poznać, jaki jest Boży zamiar dla nas, dla świata, to trzeba usiąść i posłuchać.
Dzisiejsze słowo Boże mówi o potrzebie przyjrzenia się swojej aktywności. Kiedy człowiek jest aktywny, to niekoniecznie oznacza to, że jego życie jest właściwe czy prawidłowe. Aktywność nie może zagłuszyć słuchania. Słuchanie Boga powinno mieć zawsze priorytet! Otwieranie się na ten głos jest najgłębszym i najprostszym sposobem przyjęcia Boga.
Maria to odnalazła. Marta, choć miała pragnienie być gościnną, życzliwą, zagubiła to, co było pierwsze, ważniejsze. W impecie spraw i zajęć, które się jej narzucały pogubiła się, co wyraziło się w tym, że w odniesieniu czy to do Chrystusa, czy do siostry, pojawia się nieporządek, pojawia się zarzut. A tak naprawdę najpierw pojawia się wewnętrzny niepokój, złość, niezadowolenie, pewna gorycz wewnętrzna, która przy okazji ujawnia się w słowach: „Panie, czy Ci to obojętne, że moja siostra zostawiła mnie samą przy usługiwaniu? Powiedz jej, żeby mi pomogła” (Łk 10, 40b).
To zdanie może wydawać się słuszne, obrazuje obiektywnie sytuację, gdzie jedna z sióstr jest bardzo zapracowana, a druga siedzi i nic nie robi. Tak to można ocenić z zewnątrz. Natomiast to zdanie ma wewnętrzną, ukrytą motywację pełną goryczy. Można czynić dobro, nawet pobożne wobec samego Jezusa, którego przyjąłem do swojego domu, a zarazem można być pełnym goryczy, zarzutu, oskarżenia wobec bliźniego i ukryć to w pobożną formę grzecznościową.
Problemem jest: dlaczego żyjesz w goryczy? Prawdziwe życie pobożne nie jest życiem goryczy i zgorzknienia. Być może trzeba odłożyć aktywność, zacząć słuchać i zobaczyć, jaka aktywność narodzi się ze słuchania. Gdy do życia pobożnego dokładamy kolejne aktywności i nie ma w nas wewnętrznego doświadczenia ładu, pokoju, radości, wychodzenia do bliźnich, gdy pojawiają się zarzuty wobec Pana Boga, to najprawdopodobniej nie ma w nas słuchania, z którego wyrasta prawdziwe życie wiary.
Dlatego dzisiejsze słowo zachęca nas do tego, by powrócić do słuchania Boga, a następnie, żeby Jego słowo przyjąć i wprowadzić w wytrwałą praktykę swojego życia.
Propozycja drogi szczęścia mówi najpierw o rozumności i prawym sumieniu. Zadbanie o to we własnym codziennym życiu, jest równocześnie płaszczyzną spotkania z innymi ludźmi. Innych ludzi mogę uczyć życia rozumnego i słuchania sumienia, jeśli sam tak żyję. Następnie trzeba zadbać o słuchanie Bożego słowa, zatrzymywanie tego słowa w sercu. Czasem to słowo mnie przerasta, nie zawsze mogę je zrozumieć w pełni, ale kiedy jest we mnie postawa „zatrzymania”, wtedy to słowo będzie w moim wnętrzu powoli wydawało plon. „Wydają owoc dzięki swojej wytrwałości”. Okaż wytrwałość, nie koncentruj się na oczekiwaniu natychmiastowego efektu, nie ekscytuj się poruszeniem emocji, tylko zobacz, czy jest plon, czy następuje zmiana w twoim życiu. Bogu chodzi o głębokie zmiany naszego życia, a nie tylko o znieczulanie pewnych rzeczywistości i o odczucie pełne ekspresyjnej emocjonalności.
Słowo Boże zachęca nas do pracy. Czasem ktoś wyobraża sobie szczęście, jako spływający gdzieś z góry efekt, może być nawet od Pana Boga, który sprawia, że nagle wszystko jest jasne, proste, świat jest taki, jakbym patrzył przez kolorowe okulary, a wszystko jest proste i wietrzyk dmucha delikatnie w plecy, i ta radość i pokój spływa na innych tak, że wszyscy to widzą i to jest uszczęśliwiające także dla mnie, jest satysfakcjonujące, bo działa. Tymczasem życie szczęśliwe, to życie pełne prostoty, w codzienności, wymagające czasu, który poświęcam. Abraham przyjął Boga w gościnę, przygotowuje spokojnie posiłek, ma czas. Ci, których przyjmował musieli długo czekać: przyniósł wodę, pozwolił im odpocząć, później poszedł spiesznie i Sarze powiedział, żeby przygotowała podpłomyki, wybrał piękne, tłuste ciele … Ile na to potrzeba było czasu! A my chcemy dzisiaj szybkich, natychmiastowych efektów.
Dzisiaj szukamy efektów szybkich, natychmiastowych. To nie jest droga do prawdziwego szczęścia. Jeśli chcesz, by twoje życie wypełniało się coraz bardziej rzeczywistym szczęściem, postępuj inaczej. Żyj życiem wiary krok po kroku bądź wytrwały, przeżywaj chwile szczęścia. Wierz równocześnie, że to Bóg daje ci te chwile szczęścia codziennego, doceń twoją codzienność pośród bliskich, ale szukaj wciąż tego szczęścia, które jest pełniejsze, które Bóg daje człowiekowi, który żyje rozumnie, zgodnie ze swoim sumieniem, słucha Bożego Słowa i to słowo Boże wprowadza wytrwale w praktykę swojego życia.